Nie rozumiałem, dlaczego pod osłoną nocy przygląda się żółtym kwiatom forsycji, dlaczego skłania głowę, by powąchać krzewuszkę, dlaczego z takim uśmiechem przygląda się poruszającym na lekkim wietrze gałęziom wierzby, jednak nie robiłem nic, by jej w tym przeszkodzić.
Zamiast tego rozłożyłem na ławie koc, byśmy mogli na nim usiąść, po czym przyniosłem z domu drugi, byśmy mieli się czym okryć. Na niskim, drewnianym, zbitym z palet stoliku ustawiłem kubki z parującą zawartością i załączyłem muzykę ze swojego smartfona, by odpowiednie dźwięki dopełniły tej magiczne chwili.
Spojrzała w moją stronę już przy pierwszych taktach, uśmiechnęła się szeroko i podeszła pod niewielkie zadaszenie w pobliżu drzwi do domu, by usiąść na ławie obok mnie.
Podałem jej kubek w kolorze granatu, a lampa nad naszymi głowami zamigotała lekko.
– Chyba niedługo będziesz musiał wymienić żarówkę – zauważyła.
– Jestem już na to przygotowany – odparłem i wypiłem łyk bezkofeinowej kawy, której smak pobudził moje podniebienie.
Na moich kolanach spoczywała książka. Jedna z tych, które kurzyły się na półce w domowej biblioteczce, póki nie wpuściłem tej kobiety do swojego życia i tamtego pokoju, gdzie regału od wielu lat uginały się od woluminów. Znalazła ją przez przypadek, przeczytała w jedno popołudnie i zakochała się w niej na zabój. A ja oddałem swoje serce jej uśmiechom, drobnym gestom i cieple, dlatego nie zaprotestowałem, kiedy zechciała przeczytać ją w duecie. Ze wspólnej lektury uczyniliśmy małą tradycję, którą dzieliliśmy tylko we dwoje przynajmniej jeden raz w kwietniu, od kiedy byliśmy parą.
Sięgnąłem po wolumin i otworzyłem na pierwszej stronie, a kobieta przybliżyła się na ławie i oparła o mnie. Szykowałem się do wypowiedzenia na głos pierwszego zdania, które czarno na białym pokazywało swoje brzmienie, kiedy ukochana zaprezentowała własny plan.
– Wiesz, czym jest ciepło... – powiedziała, poprawiając ułożenie swojej głowy na moim ramieniu, a jej delikatny głos uniósł się wraz z wiatrem w przestworza cichego miasteczka.
Uśmiechnąłem się.
– Naprawdę mam przeskoczyć do tego fragmentu?
– Pytasz, jakbyś naprawdę nie znał odpowiedzi.
Nawet odrobinę śpiąca nie traciła nic ze swojego ciętego języka.
I jak miałbym jej nie kochać?
Musiałem tylko przerzucić kilkanaście stron i odchrząknąć, ona zaś wygodniej ułożyć się na moim ramieniu, byśmy mogli powrócić do tamtych słów, które roztopiły nasze lodowate serca.
– Wiesz, czym jest ciepło? – zapytała, a ja odpowiedziałem: To uczucie, kiedy moja zimna dłoń dotyka twojej zimnej dłoni, po czym obie stają się ciepłe. Kiedy samotność spotyka samotność i staje się przytulnością. Kiedy smutek spotyka się ze smutkiem i staje się szczęściem. Kiedy ciemny wiatr zderza się z innym ciemnym podmuchem i staje się miękkim śniegiem. Tym jest ciepło.
Pożegnaliśmy śnieg już jakiś czas temu, ale jego wspomnienie wciąż wędrowało wraz z podmuchami, ukazywało swój ślad o poranku i zachowało się w naszej pamięci.
Utwór z głośnika zamilkł, jakby chciał pozwolić nam na wzięcie oddechu, jeden łyk kawy czy herbaty, jeden słodki pocałunek, jedno krótkie "kocham cię". Ogrzał nas odrobinę, wspomógł to ciepło, które odkryliśmy, że nosimy w sobie.
Kobieta westchnęła cicho, a ja pochyliłem się, by odgarnąć z jej czoła ciemny kosmyk włosów. Zadrżała lekko pod moim dotykiem.
– Uwielbiam ten utwór – powiedziała, zaś na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
– Dobrze o tym wiem.
– Dlatego posłuchajmy go jeszcze raz.
Nie pozostało mi nic innego, jak ponownie włączyć odtwarzania, zapętlić je i przez następną godzinę wsłuchiwać się w uspokajającą melodię. Nie musiałem patrzeć na ukochaną, by wiedzieć, że kobietę zmorzył sen, co oznaczało, że będę musiał wnieść ją do domu na rękach. W ogóle mi to nie przeszkadzało, mógłbym robić to codziennie aż do końca świata.
Tak jak i kochać ją od nowa i od nowa, póki obojgu nam starczy sił, by jeszcze móc na siebie spojrzeć i dzielić się swoim ciepłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz