Tak mi się nie chce, tak bardzo nie chce
Nie sądziłam, że krótki spacer z reklamówką zakupów może mnie tak zmęczyć. Także w pracy nie działo się nic szalonego, bym miała teraz odczuwać zmęczenie, a mimo to je czułam i właśnie zmęczona weszłam do domu.
- Już jestem - oznajmiłam, przechodząc do kuchni i pozostawiając na stole torbę.
- Cześć. - Obecny w pomieszczeniu Vincent spojrzał na mnie i wrócił do wysypywania kawy do ekspresu. - Coś się nie spieszyłaś z powrotem. Czyżbyś spotkała w sklepie swojego chłopaka?
Jeszcze dwa tygodnie temu, kiedy Najlepszy Przyjaciel pomógł mi wybrać strój na moje pierwsze spotkanie z Aidenem, myślałam, że myśl, iż mogę się z kimś umawiać, do niego dotarła i ją zaakceptował. Teraz widziałam, że nie jest tym zachwycony, najchętniej nie wypuszczałby mnie na kolejne randki. Ale - na jego nieszczęście pewnie - nie miał nic do powiedzenia, jeśli chodziło o moje życie miłosne.
- Mówiłam ci przecież przez telefon, kiedy dyktowałeś mi listę zakupów, że go nie będzie, bo miał pierwszą zmianę. - Ściągnęłam marynarkę i wzięłam się za rozpakowywanie. - Gdzie Chloe? Mam dla niej tej sok winogronowy, który chciała, a jakoś nie chce mi się fatygować do waszego mieszkania, by jej go dać.
- Oho, a to dlaczego? Czyżbyś była zmęczona?
Spojrzałam na Vincenta spode łba.
- A żebyś wiedział.
- A co cię takiego zmęczyło? - Odwrócił się całkowicie w moją stronę, a po kuchni uniósł się zapach świeżej kawy. - Czyżby randkowanie tak się na tobie odbiło. No tak, bo kto to widział tak często się spotkać. My przez pierwszy miesiąc znajomości widzieliśmy się tylko raz, wszystko przez te egzaminy.
Naprawdę nie mam ochotę na kłótnie, ale czasami Vin za bardzo działa mi na nerwy.
- Pewnie to jest powód, przez który nigdy nie zostaliśmy parą - wypaliłam i schowałam do lodówki kubki z jogurtami.
Kiedy znowu na niego spojrzałam, Vincent wyglądał na urażonego. Nie miałam zamiaru przepraszać, bo nie wydawało mi się, bym powiedziała coś, co nie byłoby prawdą.
- Ok, jesteś zmęczona, więc stajesz się ironiczna, rozumiem. Daj, pochowam te zakupy, a ty idź się położyć. Chyba naprawdę tego potrzebujesz.
- Dzięki.
- Ale na mecz przyjdź - dodał. - Oglądanie bez ciebie nie będzie takie fajne.
Uśmiechnęłam się. Dobrze było wiedzieć, że i Vin nie chce się kłócić.
- Przyjdę. W końcu komuś te chipsy kupiłam.
Przyjaciel podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek, co powinien zrobić, od razu, kiedy weszłam do kuchni, i obiecał zapukać do moich drzwi na pięć minut przed pierwszym gwizdkiem. Uspokojona tym poszłam do siebie.
Już chciałam rzucić się na łóżko, ale przecież musiałam zrobić jeszcze dwie rzeczy, zanim na dobre mogłabym odpocząć.
Plank i wpis na bloga. Bo nie mogę go przecież zaniedbywać.
W życiu każdego czlowiecz pojawiają się dni, kiedy nic mu się nie chce. Kiedy poza wykonaniem podstawowych rzeczy nie ma energii na inne aktywności. Myśl i treningu wyrywa z jego ust ciężkie westchnienie, a zrobienie zakupów dla przyjaciół zdaje się być zadaniem ponad jego siły.
Mnie też się zdarzają takie dni. Dzisiaj jest taki dzień. Z całego mojego planu wykonałam tylko jeden zaplanowany wcześniej punkt - minutową deskę. Czy czuję się z tym źle? Nie, bo rozumiem swój organizm i jego potrzeby. Czy czuję się winna? Nie. Jestem człowiekiem, który może mieć leniwy dzień.
Życzę ci, byś także nie czuł się winny, gdy będziesz czasami miał dzień bez aktywności i wykonanych planów. Dzień odpoczynku cię nie zabiję. Poczucie winy może. A tego nie chcesz, prawda?
Dlaczego Ty mi czytasz w myślach? Czuję się tak fajnie, czytając ten cykl, bo zawsze czuję z nim jakiś związek. A to podobna sytuacja, a to odpowiedź na moje rozterki. Uwielbiam środy, choć wyjątkowo czytam w czwartek.
OdpowiedzUsuńi jestem usatysfakcjonowana obecnością Vincenta.
Pozdrawiam