Menu

środa, 2 maja 2018

#02.05.






I don't need you to worry for me 'cause I'm alright

     Lustro nie wystarczalo, bym mogła ocenić, jak wyglądam. Swoimi oczami widziałam tylko to, co mi przeszkadzało w kolejnym zestawie, który na siebie włożyłam. Potrzebowałam czyjeś porady, a Chloe, która niedługo miała wrócić do domu, była najlepszą osobą, która mogła mi coś doradzić. 
     To dlatego wyczekiwałam jej powrotu z zakupów spożywczych, na które wybrała się z bratem, bo przecież trzeba coś przygotować dla gości, którzy postanowili spędzić u nas początek miesiąca. Przyjaciółka była znana ze znakomitego wyczucia stylu, a moda nie miała przed nia prawie żadnych tajemnic. Starała się, byśmy wszyscy, całą piątką, dobrze się prezentowali, kiedy ktoś do nas zawitał. To ona mogła pomóc mi przygotować się na randkę, która na razie wywoływała u mnie jedynie ból brzucha ze zdenerwowania 

     Troska jest częścią tego, że człowiekowi na kimś zależy. Objawia się w przeróżne sposoby, bywa zbyt wielka, ale zazwyczaj jest czymś miłym, czymś, co podnosi na duchu. Bywa kłopotliwa, ale jednocześnie urocza - kiedy nie mam na myśli nadopiekunczosci. Pierwsze oznaki troski prezentują nam rodzice, później szerszy krąg osób. Troska świadczy o empatii, a chyba lepiej być choć troche wrażliwym człowiekiem niż pozbawionym uczuć psychopatą.

     Czatowalam przy drzwiach pokoju, nasłuchując powrotu przyjaciół. Kiedy tylko usłyszałam, że wchodzą do domu, szybko wpadłam na korytarz, przystanęłam przy Chloe niosącej papierową torbe, i rzuciłam szybko:
     - Potrzebuje twojej pomocy.
     Kobieta nie wyglądała na zachwyconą, chyba za szybko chciałam ją do siebie porwać.
     - No dobra, ale o co chodzi, Tania? Masz jakieś kłopoty?
     Dlaczego bym miała mieć? Nawet kierownik w pracy się uspokoił, na razie moje życie było bardzo dobre i pozbawione kłopotów. Przynajmniej tych większych.
     Nie chciałam, by Vincent dowiedział się, że zostałam zaproszona na kawę przez niedawno poznanego mężczyznę, dlatego przystanęłam bliżej Chloe i wyszeptałam jej do ucha:
     - Idę jutro na randkę, pomożesz mi wybrać jakieś ciuchy?
      Chloe uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
     - No jasne, żaden problem. - Zlustrowała mnie wzrokiem i oceniła: - No w tym, moją droga, to na pewno nie pójdziesz.
     - O czym tam debatujecie, dziewczyny? - zapytał Vin, wymijając nas i wchodząc do kuchni, by tam zostawić zakupy. - Jakieś tajemnice?
     Nim zdołałam przekazać Chloe, by niczego nie przekazywała bratu, ta odstawiła torbę na stół i włączyła Vincenta do sprawy.
     - Nasza kochana Tania idzie jutro na randkę, a ja jej pomogę wybrać ubrania. A co - zerknęła na mężczyznę - chcesz nam w tym pomóc?

     Osobiście lubię, kiedy ktoś się o mnie troszczy. Lubię wiedzieć, że ktoś chce, by było mi dobrze. Choć nadmiar troski czasami mnie przytłacza. Wiem, że ludzie wokół mnie chcą, bym była zawsze szczęśliwa, ale klosz, pod którym nagle chcą mnie trzymać, staje się więzieniem. 
     Wtedy potrafię być wredna i powiedzieć wprost, że ta troska staje się czymś złym. Czasami nie potrzebuję, by ktoś się o mnie martwił, bo mam się przecież dobrze.

     Spojrzenie, które posłał mi Najlepszy Przyjaciel, niosło ze sobą wiele, w tym troskę i zmartwienie. 
     Oho, teraz się zacznie, przemknęło mi przez myśl, gdy mężczyzna zaniechał chowania zakupionych produktów spożywczych i zbliżył się do mnie.
     - Randka? Z kim? Kiedy? Gdzie? O której?
     Westchnęłam. Jeśli chodziło o moje życie miłosne, Najlepszy Przyjaciel zachowywał się gorzej od mojego taty. Wypytywał mnie niczym detektyw na przesłuchaniu, do tego rzucał dobrymi radami i jak mógł obrzydzał mi podobne wyjścia. Obiecałam sobie nie dać mu się tym razem. Spojrzałam na niego, nie pozwoliłam sobie na przerwanie kontaktu wzrokowego.
     - Tak, randka. Z Aidenem. Jutro zaraz po mojej pracy. Odbierze mnie i pójdziemy do najbliższej kawiarni na dobrą kawę. Jakiś problem w związku z tym?
     Vincent nie był zbytnio zadowolony z tego, że rozpoczęłam znajomość z pracownikiem niewielkiego sklepu. Nie wiedziałam, dlaczego tak negatywnie pochodzi do kogoś, kogo nie poznał, ale nie wnikałam. Wolałam zająć się sobą niż tracić czas na domyślanie się, dlaczego coś Vinowi nie pasuje.
      Mężczyzna odwzajemnił spojrzenie.
     - Nie, nie ma żadnego problemu. Baw się jutro dobrze. Tylko jesteś pewna, że chcesz iść w tym?
     Jemu również nie spodobała się prosta czarną spódnica i granatowa koszula bez rękawów.
     - A co jest nie tak?
     Rodzeństwo zgodnie pokręciło głowami nad moim wyglądem. 
     - Masz wyglądać jak super elegancka, a przy tym seksowna laska - oznajmiła Chloe i cmoknęła powietrze. - Chodz, coś ci znajdę i zrobimy sobie tu rewię mody.
     
     Troska jest wpisana w życie, nie powinna jednak stać się jedynym jej punktem. Nie da się zadbać o wszystko, coś może przecież pójść zawsze nie tak, jak się o troszczyliśmy. Dziecko może pójść na inne studia, przyjaciółka może pójść na randkę nie z tym gościem, którego byśmy z nią widzieli. Troska troską, ale za nią nie może iść kontrola oraz nadopiekuńczość, bo one - zamiast pogłębić - moga zniszczyć relację.

     Przez kolejną godzinę przebierałam się w kolejne przyszykowane przez Chloe zestawy ubrań, a moja przyjaciółka, jej brat oraz Nick i Matt, którzy skończyli przygotowania do barbecue party na dachu, oceniali je i mówili, w których powinnam pójść na spotkanie.
     Żadne z dotychczasowych się im nie spodobały. Powoli zaczęłam tracić nadzieję na to, że coś wspólnie wybierzemy, a przecież nie miałam już zasu, by pójść na zakupy. Było niedobrze, a przez to zaczęłam się denerwować.
     - A nie możesz pójść w dżinsach, koszulce z nadrukiem i ramonesce? - zapytał Vincent. - Przecież w takim zestawie zawsze wyglądasz dobrze, poza tym to miałaś na sobie, kiedy się poznaliśmy.
     Przyglądaliśmy się Vinowi z niemym pytaniem, tak nas zaskoczył.
     - No co? - Nie wiedziałem, o co nam chodzi.
      - Jak możesz to pamiętać? - zapytał Nick. - Ja tylko pamiętam, że kazałem ci na tej imprezie podejść do Tanii  i wreszcie do niej zagadać.
     Vincent zarumienił się lekko i upił łyk sprite'a, który sobie nalał w trakcie naszej rewii.
     - Po prostu pamiętam, dajcie mi z tym spokój. - Spojrzał na mnie zakłopotany. - A co z twoją koszulą w kaktusy i szarymi spodniami? Mówiłaś, że czujesz się dobrze w tych ubraniach, a chyba chciałabyś jutro czuć się pewnie, będąc na tej randce. 
     O tym zestawie nie pomyślałam. Vincent miał rację - w sobotę, kiedy postanowiłam wydać na siebie część oszczędności, byłam u fryzjera i na małych zakupach. Nie sądziłam, że przyjaciel o tym pamiętał.

     Życzę ci, abyś wokół siebie miał ludzi, którzy się o ciebie troszczą. Życzę ci również, byś umiał wyznaczyć granicę i był sobą, kiedy napadną cię swoją nadopiekuńczością. Bo wszystko jest dla nas, ale z umiarem. Nawet czyjaś troska. 

      Ubrana w wybrany przez Vincenta zestaw zaprezentowałam się przed przyjaciółmi, którzy patrzyli tylko na mnie, nie mówiąc ani słowa.
     Zestresowało mnie to.
     - Aż tak źle?
     Jako pierwszy język w buzi odnalazł Nick.
     - Nie, nie jest. Właściwie to teraz sam bym się chętnie z tobą umówił.
     - A to tylko spodnie i koszula. - Matt aż zagwizdał. - Wyglądasz szałowo, Tania.
     Zerknęłam na Vincenta i Chloe. Przyjaciółka wykrzyknęła, że właśnie o to chodzi, a jej brat uniósł ku mnie wyciągnięty kciuk.
     To było to. Dzięki ich trosce i zaangażowaniu nie musiałam się już denerwować tym, co na siebie ubrać.
     Pozostały inne stresujące mnie rzeczy, ale z nimi powinnam poradzić sobie sama. 
     

1 komentarz:

  1. No proszę, ja się tu spodziewałam, że Najlepszy Przyjaciel będzie bardziej oponował^^ Ciekawie, ciekawie. Zobaczymy, co będzie dalej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń