Menu

środa, 17 października 2018

#17.10.



Szczęściu trzeba pomagać

       Po raz kolejny z jego piersi wyrwało się westchnienie.
      - Naprawdę i tego potrzebujesz? - zapytał, kiedy wyciągnęłam rękę po paczuszke makaronu. - Naprawdę jest to potrzebne do szczęścia?
      Przewróciłam oczami.
      - Jeśli chcę, żeby było idealnie, a moje kubki smakowe szczęśliwe, to tak, muszę to kupić. Masz jakieś obiekcje?
      Vincent uniósł do góry prawą rękę w geście kapitulacji, w lewej trzymał koszyk.
      - Nie, nie mam żadnych.

      Wiele słyszy się o szczęściu. Że trzeba o nie dbać, kiedy już się je znajdzie. Że szczęście może iść powoli do kogoś, kto na nie czeka, i inne podobne zdania. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że szczęście nie koniecznie jest nam obiecane przez los? Że trzeba mu pomóc, by się pojawiło i było w naszym życiu? 
      Poczucie szczęścia jest stanem emocjonalnym, nie musi utrzymywać się długo, jeśli jednak chcemy, by nas za szybko nie opuszczało, musimy się o nie troszczyć, ponoć mu, dostarczając tego, co czyni nas szczęśliwym .Nawet jeśli jest to tylko rozmowa z niewidzianym członkiem rodziny czy też kolejna książka serii do kolekcji, może pomóc nam utrzymać poziom szczęścia. A chyba o wielu z nas chodzi?
      Życzę ci, byś umiał pomagać swojemu szczęściu, by trwało ono jak najdłużej, a najlepiej nieprzerwanie, byś zawsze mógł powiedzieć: "tak, jestem szczęśliwy".

      Nie wyglądał na zadowolonego, że tyle rzeczy kupujemy, ale nie odezwał się słowem, kiedy płaciliśmy za wszystko, widziałam jednak po nim, że chce co powiedzieć. I to właśnie zrobił, kiedy już wyszliśmy ze sklepu.
       - A dlaczego o moje szczęście się nie martwisz? - zapytał, kiedy szliśmy do samochodu. 
       Zakupy zniknęły w bagażniku, a ja spojrzałam na mężczyznę.
      - Uważasz, że nie jesteś tak szczęśliwy jak ja na myśl o mojej autorskiej zupie pomidorowej? 
         - Dokładnie. - Zamknął bagażnik i zbliżył się do mnie. - Możesz coś na to poradzić?
       Przewróciłam oczami, ale nie powstrzymałam się przed zrobieniem tego, co uznałam za odpowiednie w tej sytuacji. Również postąpiłam krok naprzód, wspięłam się na palce ichwycioami twarz Vincenta w dłonie, by tylko złożyć na jego ustach krótki pocałunek.
      Był zaskoczony, że w ogóle zrobiłam coś takiego, ale nie protestował. Objął mnie w pasie, bym znalazła się najbliżej, jak się da, i oddał pocałunek.
      - Czy teraz jesteś szczęśliwy? - zapytałam chwilę po tym, jak chciałam pomoc jego szczęściu.
      Granatowe oczy błyszczały.
      - Jestem - odpowiedział, a ja się uśmiechnęłam i wtulam w najlepszego przyjaciela, w którym byłam coraz bardziej zakochana.
     Chciałam pomagać naszemu szczęściu, jak wiele będzie trzeba. Nawet do końca świata. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz