Menu

środa, 24 października 2018

#24.10.



Yo quiero solo darte un beso

     Cierpliwa ignorancja. Delikatna, ale taka namacalna. Jej się trzymałam przez cały wieczór, który spędziliśmy na kibicowaniu, choć dobrze wiedziałam, co wisi w powietrzu, na razie jedynie pulsujące i oczekujące na moment, kiedy będzie się mogło ujawnić.

     Pragnienia. Kto z nas ich nie ma? Taki człowiek nie istnieje. Pragnienia nie są tym samym, ci potrzeby, które musimy mieć zapewnione, to chęć czegoś, ci uczyni nas szczęśliwszymi, lepszymi, takimi po prostu bardziej w swoim istnieniu. Niektóre pragnienia da się dostrzec bez powiedzenia słowa, inne są ukryte, bo nie przeznaczone dla wszystkich.
     Też mam pragnienia, mniejsze i większe, a w ciągu życia zdążyłam się nauczyć, że część z nich pozostanie tylko w mojej głowie. Nauczyłam się również widzieć pragnienia w swoich najbliższych, to dlatego nie mam za często problemu, by odkryć, co ktoś pragnie. Tak jak dzisiaj. Doskonale wiem, co chodzi przez cały dzień po głowie mojego Najlepszego Przyjaciela i pomogę mu zaspokoić to pragnienie.
     Życzę ci, byś umiał dostrzegać pragnienia innych i umiał pomóc w zaspokojeniu ich, o ile tylko nikogo nie skrzywdzą. Kto wie, może i ty poczujesz się wtedy bardziej?

     Vincent nie odezwał się do mnie słowem, kiedy nasi koledzy pożegnali nas po zakończonym meczu – z jakiegoś powodu żadna z koleżanek z nimi nie przyszła, chyba wydało się, że kręcę z przystojnym Walijczykiem – ale cały czas był blisko. Aż wyczekał i zatrzymał mnie tuż przed drzwiami do mojego pokoju.
     – Tania.
     Spojrzałam na niego
     – O co chodzi? Masz już dość noszenia się ze swoim pragnieniem? – zapytałam, stojąc zaledwie krok przed nim i patrząc w jego burzowe oczy.
     – O, czyli wiesz, co chcę zrobić? – Na jego ustach tańczył uśmiech.
     – Oczywiście, że wiem. Patrzysz na mnie w taki sposób, że wiem, iż chcesz mnie tylko pocałować. Zastanawiam się tylko, dlaczego tak długo trwa to twoje przejście z myśli w czyn.
     To ja pocałowałam go tydzień temu. Przez te siedem dni nie doszło do powtórki, choć to nie jest jedynie pragnieniem mężczyzny. Ale czy już mogę pozwolić sobie na pocałunki za każdym razem, kiedy będę tego chciała?
      W każdym razie chciałam, by Vin całował mnie za każdym razem, kiedy będzie tego chciał. W jego pocałunkach kryła się magia.
      Nie czekał na inne słowa, sam nie chciał nic mówić. Liczyło się tylko nasze wspólne pragnienie.
     Wargi przyjaciela były tak samo miękkie jak poprzednio, choć nie smakowały już wiśniami i pepperoni. To nie było jednak ważne. O wiele bardziej istotne było to, że nie chciałam go wypuścić. Już nigdy. A przynajmniej nim nastanie świt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz