Menu

sobota, 19 czerwca 2021

Jeszcze nie teraz

 



    Słońce skryte za chmurami ani myślało wpadać przez jakiekolwiek okna do niewielkiego mieszkania, dzięki czemu nie musiał szukać dogodnego miejsca, by przeprowadzić rozmowę na Skype'ie czy też specjalnie spuszczać rolety. Wystarczyło zasiąść przy niewielkim stole w kuchni, odpalić program, a twarz starszego brata  zgodnie z umową  zamajaczyła na ekranie.
    David!  przywitał go okrzykiem.  Jak dobrze cię widzieć! Co słychać, brachu?
    David uśmiechnął się. Jemu również przyjemność sprawił widok najbliższego krewnego, w którym zawsze miał wsparcie i którego mógł uważać za jednego z najbliższych przyjaciół. Nie potrzebował większej zachęty, by powiedzieć mu, co się ostatnio działo. Nie omieszkał też wspomnieć, że wciaż utrzymuje kontakt z pewną parą, którą poznał jakiś czas temu, a która okazała się być najlepszym towarzystwem do rozmawiania o literaturze.
    Czyli w końcu masz i swoich ziomków  podsumował to brat i roześmiał się.  A z tą pracą to tak poważnie? Mama mówiła, że przyjeżdżasz w przyszłym miesiącu, ale tylko na tydzień. Czy to nie powinna być już pora, byś zmienił otoczenie na całkiem nowe?
    Gdyby David miał być szczery, to nawet mu to przez myśl nie przeszło. Zbyt dobrze się tu czuł, by miał opuścić to miejsce. Czuł się tu dobrze, tu było wszystko, czego potrzebował, a nawet więcej, choć jeszcze nie dopuszczał do siebie myśli o pewnym uczuciu.
    Brat patrzył na niego, to spojrzenie próbowało się wkręcić przez ekran, byle dotrzeć do duszy. David wiedział, że musi odpowiedzieć. Nie wiedzieć czemu, czuł się odrobinę zażenowany tym, że ma się z czymś zdradzić.
    Tak, przyjeżdżam tylko na tydzień, a późnej wracam tutaj.
    Uważał, że nie musi wchodzić w żadne szczegóły, by miał już spokój, ale nie  brat nie dał się zbyć takim lakonicznym wyjaśnieniem.

    Ale dlaczego wracasz?  dociekał.  Czy to nie pora, byś przeprowadził się gdzie indziej? Sam mówiłeś, że nie ma miejsca, w którym nie potrzeba by dobrego adwokata, a przecież za takiego się masz.  Mężczyzna zaśmiał się po ostatnich słowach.  Czyżby był jakiś powód, że nie chcesz znowu być bliżej rodzinnego domu?
    Nim zdołał zastanowić się nad odpowiedzią, dobrać wymówkę tak, by była ona prawdopodobna i by pasowała do niego, jego usta już zaczęły działać, dlatego wypowiedział:
    Nie mogę się jeszcze przeprowadzić, bracie. Jeszcze nie teraz. Mam coś do zrobienia. Później będę miał całe życie na to, żeby się przeprowadzać.*
    Wypowiedzenie tego sprawiło, iż poczuł, że naprawdę tak jest. Ma coś do załatwienia  musi podtrzymać i wzmocnić te dwie relacje, jakie udało mu się tu nawiązać, które były ciepłymi promieniami słońca każdego dnia.
    Wiedział, że będzie to trudnejsze, że za bardzo zdoła przywiązać się do tego miasta, ale czuł się tu nadzwyczaj dobrze. Prawie tak, jak w rodzinnej miejscowości. A znajomość z Roslein był tylko jednym z powodów, który wciąż go tutaj trzymał, choć w zwyczaju miał co dwa, trzy lata się przeprowadzać v jak wspomniał brat, ktoś o jego profesji był potrzebny właściwie wszędzie. Ale tu pracowało mu się dobrze, na razie nie chciał tego zmieniać.
     Coś do zrobienia?  Zdziwieniu brata towarzyszyło uniesienie jednej z brwi.  Niby co takiego?
    David nie odpowiedział. Sam nie był do końca pewien, jak to rozegra, wiedział za to, że coś musi przedsięwziąć, by zbliżyć się jeszcze bardziej do tej dziewczyny, którą spotykał w księgarni, choć wcale się na to nie umawiali, i przez którą znowu czytał z przyjemnością.
    Wiedział też, że brat nie da mu spokoju, a będzie drążył dalej niczym woda kamień. A naprawdę nie chciał, by istnienie kogoś takiego jak Roslein wyszło tak szybko na jaw.
    Chciał, by była jego słodką tajemnicą choć przez chwilę. 
     Coś, co ma znaczenie  rzucił i przeszedł do ataku:  A jak u ciebie? Jak się ma moja kochana bratowa? A jak dzieciaki? Wciąż wchodzą ci na głowę?
    Wiedział, że taka zmiana tematu raczej się bratu nie podoba, ale był też świadomy, że krewny uwielbia opowiadać o swojej rodzinie, która jest jego największą chlubą. Nic więc dziwnego, że poza miną mówiącą "jeszcze z tobą nie skończyłem, zapytam o to ponownie" rozległy się słowa, w których zachwalał najstarszego syna, opowiadał o ostatnich sukcesach żony, a całą swoją postawą pokazywał, jaki jest z nich dumny.
    David bardzo cieszył się, że bratu życie tak się udało, wciąż wierzył, że uda mu się pójść w jego ślady.
    Kiedy rozmawiali już prawie godzinę, David zdał sobie sprawę, że przecież jest umówiony. A to nie było spotkanie, które mógłby przełożyć.
    Dzięki za rozmowę  rzucił w momencie, gdy brat brał oddech po dłuższej wypowiedzi  ale muszę się już rozłączyć. Widzimy się za tydzień?
    Umowa była umową, brat mógł jedynie przytaknąć i życzyć mu miłego popołudnia. Ledwie połączenie na ekranie się zakończyło, a już komórk dała znać o nadejściu esemesa.  
    David na nic nie czekał, sięgnął ręką po telefon, byle jak najszybciej przeczytać wiadomość od Roslein.

    Już dotarłam, mam ciasteczka marchewkowe, a Isaac pyta, czy ma ci już przygotować tę lurę, co ją zawsze pijesz.

    Uśmiechnął się. Zdecydowanie było za wcześnie, by miał z tego zrezygnować. Szybko wystukał odpowiedź.

    Niech szykuje, będę za kwadrans.

    Zastanawiał się, co dzisiaj będą omawiać. Poprzednio pozwolił koleżance na mówienie o tym, jak to jej największy koszmar w postaci Andeasa Correllego przeraża ją jeszcze bardziej po premierze ostatniego dzieła Mistrza. Wciąż miał w głowie żywy obraz tego, jak majowego popołudnia spotkał ją wychodzącą z ich księgarni z własnym egzemplarzem "Miasta z mgły". David był niemalże pewien, że chyba nigdy nie zdoła zapomnieć tego widoku, kiedy to Roslein przyciskała wolimin do piersi, głaszcząc palcem miękką okładkę. Nie miał wtedy żadnych wątpliwości: ta książka to kolejny cenny skarb, który zostanie z nią na zawsze.
    Jego egzemplarz także zajmował w mieszkaniu honorowe miejsce. Nieważne było to, ze już zapoznał się z każdym z jedenastu opowieści, a Róża ognia spodobała mu się tak, jak to przewidział, był pewien, że sięgnie po niego jeszcze nieraz. Tak jak po pozostałe powieści Mistrza.
    Narzucając na siebie płaszcz, uśmiechał się. Może zdarzały się dni, kiedy życie dawało mu w kość, ale od kiedy poznał Rolsein i za jej sprawką Isaaka, nie było niczego, czemu by nie podołał. I strasznie mu się podobało, że tak właśnie jest.
    Tylko musiał to utrzymać, by cieszyć się tą przyjaźnią, jak długo będzie możliwe.

____________________
* parafraza wypowiedzi Davida Martina z powieści "Gra anioła" autorstwa Carlosa Ruiza Zafona, do odnalezienia na stronie 90 wydania kieszonkowego wydawnictwa MUZA S.A. Motyw przeprowadzki wzięty zaś z wątku serialu "It's okay to not be okay".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz