Menu

czwartek, 4 listopada 2021

Michyeossnya!?

 

– 미쳤 냐 –


    Przytrzymywanie kaptura, byle tylko nie spadł z głowy, którą wiatr stara się urwać, nie było czymś, czego bym chciała, ale musiałam to zrobić, inaczej to on by wygrał, a nie uśmiechało mi się zacząć klnąć, nim minie południe.
    Nie odrywając rąk od materiału, wbiegłam po schodach na posterunek, jedynie rzucałam krótkie: „Dobry!” tym, którzy mnie witali, i zmierzałam do biura, by stanąć twarzą w twarz ze współpracownikami, których miny mówiły, że chcą coś robić nie w mniejszym stopniu niż ja.
    – Cześć. Wreszcie mogłam zdjąć kurtkę i ściągnąć gumkę z włosów, by te mogły opaść na plecy. Może mi ktoś powiedzieć, dlaczego my wciąż nie działamy, co?
    Kapitan siedzący za swoim biurkiem skarcił mnie wzrokiem.
    – A jakie masz podstawy do działania, moja droga?
    Strasznie nie lubiłam, gdy zwracał się do mnie w ten sposób, jakby musiał werbalnie sygnalizować, iż to on ma nade mną władzę, nie odwrotnie.
    – Może takie, iż na jego Instagramie aż roi się od zdjęć z ostatniej imprezy, na których widać, gdzie jest i co robi? Mogliśmy go już przyskrzynić!
    Nikt nie podzielał mojego zdania, co stwierdziłam po ciszy, jaka zapadła.
    – Uspokój się powiedział kapitan i wstał zza mebla. Doskonale wiesz, że na wszelkie działania, szczególnie gdy dotyczą mafii lub gangów, potrzebujemy zgody tych z góry.
    – Czyli co, mamy czekać na sygnał niczym na zbawienie? palnęłam, na co koledzy lekko zagwizdali.
    – Uu, ktoś tu ma zły humor powiedział jeden z nich, a drugi mu wtórował:
    – To raczej nie okres, bo miała w zeszłym tygodniu. Ktoś ci wziął batonika sprzed nosa w sklepie, a to był ostatni, że jesteś tak nabzdyczona?
    Spiorunowałam obu wzrokiem.
    – Nie batonik i nie ktoś wziął, ale herbata brzoskwiniowa, na którą przyszła mi ochota po bardzo długim czasie, a okazało się, że już jej do tego jednego sklepu nie dowożą i nigdzie jej nie znajdę. Złapałam się, że to tłumaczenie nikomu nie jest potrzebne, więc powinnam porzucić ten wątek. W każdym razie długo musimy czekać?
    – Nie odezwał się trzeci z kolegów w zespole, który właśnie szedł w naszą stronę z kartonem w ręku i oczywiście doskonale wiedział, o czym rozmawiamy, bo tak dobry miał słuch. Ale akcja będzie wymagała z naszej strony pewnych umiejętności aktorskich.
    – Niby dlaczego? zapytałam, a on położył karton na najbliższym biurku i zanurzył rękę w jego środku.
    Wyjaśnienie wziął na siebie nasz przełożony.
    – Kolejne kroki w tym dochodzeniu, za zgodą ludzi z góry, to wniknięcie do tej grupy. Może nie do końca całkowita infiltracja, bo my nie z wojska, ale musimy się zbliżyć do podejrzanych, dlatego też…
    Nie rozumiałam, dlaczego nagle zawiesił głos, ale zorientowałam się, że teraz to kolega od kartonu przejmuje głos, kiedy wyciągnął ku mnie rękę z jakimiś szmatkami. Wzięłam je od niego niechętnie, a on kontynuował przerwany wątek.
    – By to miało sens i by nikt nas nie spalił podczas najbliższej imprezy u podejrzanego, musimy wmieszać się w tłum, dlatego każde z was musi się przebrać.
    Pozostali członkowie zespołu też dostali stroje. Przyjrzałam się temu, co otrzymałam i aż jęknęłam. Odpowiedzialna praca odpowiedzialną pracą, ale na tego rodzaju zabawy to mnie w akademii nie przygotowali.
    – Czy to jakiś żart? zapytałam, unosząc szmatki. Nie założę tej maski, gdzieś mam twoje fetysze.
    Kolega spojrzał na mnie ze spokojem.
    – To nie fetysz, tylko halloween. Wkręcimy się na jego imprezę z duchami i zobaczymy, czy faktycznie można przyskrzynić go za dragi.
    Jeszcze raz spojrzałam na maskę z dużymi oczami, a także fikuśnie różowy fartuszek i biały kołnierzyk z guzikiem, a po plecach przebiegł mnie dreszcz.
    – Zwariowałeś?! wydarłam się. Nigdy tego nie założę!
    Nie miałam żadnych najmniejszych oporów, by rzucić mu ubraniami prosto w twarz.
    Jeżeli tak bardzo chciał mnie męczyć, musiał znaleźć inny sposób.
    – Detektyw Rozo, nie obchodzi mnie w tej chwili, czego chcesz, to rozkaz, prawda? Dla potwierdzenia spojrzał na kapitana, a ten skinął głową.
    – Proszę pana! Chciałam zaprotestować, ale wtedy na nowo wciśnięto mi w dłonie przebranie.
    – Przygotuj się rzucił kolega byś olśniła innych, gdy my będziemy pracować.
    Oho, próba ukazania mojej roli jako gorszej właśnie się objawiła, ale ja się tak łatwo poddać nie mogłam.
    – Pewnie myślisz, że będziesz coś z tego miał, prawda?
    Doskonale wiedziałam, jaki jest wyrachowany i że za większością jego działań stoją ukryte motywy. Aż dziw, iż został gliną, a nie przestępcą.
    Uśmiechnął się kącikiem ust.
    – Jeszcze zobaczymy, ale to możliwe. Wykonasz rozkaz?
    W końcu mieliśmy działać, jak tego chciałam, nie mogłam więc być w tej chwili infantylna.
    – Wykonam. Ale jak zobaczę jakiekolwiek zdjęcie z tej imprezy krążące po posterunku, to cię zabiję, zrozumiałeś? Patrzyłam na niego uważnie, gdy on taksował mnie wzrokiem z góry na dół.
    – Będzie ciężko, bo pewnie kilka osób by go sobie życzyło, bacząc na to, jak dobrze wyglądasz, choć jeszcze nie masz na sobie tego stroju.
    Jeżeli myślał, że moja koszula ma w tej chwili o jeden guzik odpięty za daleko, to chętnie mu przywalę. Miałam ochotę dziko wrzasnąć, ale to nie było ani miejsce, ani czas na podobną dziecinadę.
    Pewnie dalej ciągnęłabym rozmowę w tym tonie, ale kapitan miał już dla nas plan.
    – Skoro o tym wiecie, posłuchajcie mnie teraz uważnie zarządził, a ja wraz z trzema kolegami spojrzałam w jego stronę, kiedy na swojej tablicy rozrysowywał cały scenariusz akcji. Będziecie musieli wejść dwójkami, by…
    Możliwość działania w służbie prawa oraz sprawiedliwości przysłoniła na chwilę to, iż kazano mi bawić się w przebierańca, ale cały mój sprzeciw powrócił, kiedy zbyt obcisłe ubranie otoczyło moje ciało i sprawiło, iż przeobraziłam się w kogoś zupełnie innego.
    – Chyba sama zwariowałam mrugnęłam do siebie, gdy zobaczyłam własne odbicie w lustrze w łazience. Zwariowałam.
    Ale stawka była zbyt wysoka, musiałam porzucić dumę, na jakiś czas schować godność do torebki bo strój nie miał kieszeni i zrobić, co trzeba, by mieć dowody i wsadzić za kratki tego, kto od dawna powinien za nimi tkwić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz