Menu

środa, 20 czerwca 2018

#20.06.



Czasami pozwól mi sobie pomóc

     Ekspres przygotowywał właśnie trzecie z rzędu cappuccino, którym chciałam uraczyć przy śniadaniu trzy kobiety przed trzydziestką, które właśnie gościliśmy, a placuszki bananowe smażyły się właśnie na patelni, kiedy do kuchni niczym małym, zakatarzony huragan wpadł Vincent. Jego rozbiegany wzrok ledwie zapoznał się z otoczeniem, a on sam wyglądał jak kupa nieszczęścia.
     - Cholera, zaspałem! 
     Kichnięcie.
     - Na zdrowie.
     I jeszcze jedno.
     Mężczyzna otrząsnął się i wrócił do mówienia.
     - Dzięki, a miałem przecież zrobić gościom śniadanie i... - Znowu zamilkł, tym razem nie po to, by kichnąć, ale by jeszcze raz przyjrzeć się temu, co robię. Pewnie nie wyczuł zapachu lub tylko słabą woń przez ten zatkany nos, nie zdołał więc stwierdzić wcześniej, że to, co on obiecał wczorajszego popołudnia, ja wzięłam na siebie.
     - Tania, co ty wyprawiasz?
     - Robię śniadanie dla naszych gości. - Rzuciłam mu krótkie spojrzenie. - Jak chcesz, mogę ci też zostawić. W dzbanku jest czarna kawa, gdybyś chciał się napić, choć nie wiem, czy nie zaszkodzi ci przy twojej kuracji lekami.
     Wyglądał, jakby moje słowa zupełnie do niego nie docierały.
     - A-ale... Dlaczego to robisz? Przecież to moje zadanie.
     Wzruszyłam ramionami i przewróciłam placki na drugą stronę.
      - Wiem, że to twoje zadanie, ale to bieganiu na chłodzie po wygranym meczu Anglii nie wyszło ci na dobre, jesteś przeziębiony, a ja mam rano dość czasu, by cię wyręczyć i dochować twojej obietnicy. - Odwróciłam się do niego z talerzykiem, na którym leżał piękny placek. - Proszę. - Uśmiechnęłam się ciepło. - I nie kłóć się o to, że twoje obietnice należą tylko do ciebie. Pozwól sobie czasami pomóc.
     Przyjaciel nic nie odpowiedział, jedynie pochylił się i pocałował mnie w policzek.
     - Dziękuję. Jesteś najlepsza.
     - Wiem.

     Każdy z nas w swoim otoczeniu ma kogoś, kto na pierwsze imię powinien mieć "Altruizm". To osoba, która pomaga każdemu, kto zwróci się do niego z prośbą, jeśli tylko jest to w granicach zdrowego rozsądku, zasad etyki i moralności. To ktoś, potrafi rzucić wszystko w ciągu jednej sekundy i gnać jak szalony, byle tylko przyjść z odsieczą niczym rycerz. To osoba, którą sobie cenimy lub uważamy za głupią, choć i tak bierzemy pod uwagę, jeśli to my wymagamy pomocy. 
     Też mam taką osobę w swoim otoczeniu i to nawet bliskim.  Z czym by się do niej nie zwrócić, spróbuje pomóc. Fakt, posiada ukiejetnoum bycia asertywnym, ale tylko bywa, że jej używa. O wiele częściej niesie pomoc, choć może to nieść dla niego jakąś niekorzyść. Wielkie marzenie zamienił na takie mniejszego kalibru, byle jego rodzinie było lepiej. Pomaga swojemu szkolnemu koledze w warsztacie samochodowym, ilekroć któryś z pracowników zachoruje lub pójdzie na urlop. Prowadzi własną działalność, a do tego doradza innym, jak wziąć się za założenie biznesu. Nie narzeka, jeśli ktoś prosi go o coś za często, choć wyczuwa próbę manipulacji. Po prostu jest zawsze dla innych, to dobro i komfort innych są dla niego ważniejsze niż on sam.
     Ale czasami i on może potrzebować pomocy. Czy to przy obiecanym posiłku dla gości, czy pożyczka gotówki albo odebranie czegoś z pralni. Jest człowiekiem i czasami nie ze wszystkim sobie radzi. Wtedy ją wkraczam do akcji i - czy to mu się podoba, czy nie, czy pyta o pomoc, czy przemilcza temat - pomagam mu, nie tylko z wdzięczności za to, co do tej pory dla mnie zrobił, ale dlatego, że jest kimś takim jak ja, kto tej pomocy może potrzebować.
     Życzę ci, byś - jeśli masz kogoś takiego w swoim otoczeniu - czasami mu pomagał, bo przy tym naprawdę możesz go odciążyć. A jeśli jesteś właśnie taką altruistyczną osobą, mam jedną radę - czasami pozwól sobie pomóc. Nie jesteś robotem, byś zawsze i wszędzie był na wszystkie prośby. 
      

1 komentarz: