środa, 19 września 2018

#19.09.



You have my heart in your hand 

      Miło było widzieć znajomą twarz, choć było to tylko na ekranie laptopa. Ale pozwalało mi to widzieć, że naprawdę wszystko jest w najlepszym porządku i do początku października nic się nie zmieni.
     – Czy teraz jesteś spokojniejsza? – Padło pytanie z drugiego końca Wysp. – Czy może uważasz, że wyglądam okropnie jak na koniec dziewiątego miesiąca przystało? – Śmiech w głosie Luny zmusił do uśmiechu również mnie, choć nadal gdzieś się we mnie czaił.
       – No tak, jestem – odparłam, przypatrując się twarzy kochanej siostry. – Ale gdyby coś się działo, to dasz mi znać, prawda?
       Luna zaśmiała się ponownie.
        – No oczywiście, że dam. Będę nawet nalegać, byś była przy porodzie, jeśli tylko uda ci się wyrwać ze swojego małego raju i od tego pana, który tak zaprząta ci głowę.
      Przy ostatnich słowach siostra puściła mi oczko, na co ja się zarumieniłam.
       – Musisz o tym wspominać? – jęknęłam. Naprawdę nie chciałam, by rozmowa zeszła na ten temat.
      – A dlaczego by nie? W końcu powiedział ci, co czuje, teraz możesz mieć swoją bajkę.
      Przyjrzałam się siostrze uważniej, choć na ekranie jej twarz była czasami tylko pikselami.
       – „W końcu”? – powtórzyłam, unosząc prawą brew. – Czyli że co, wiedziałaś, że Vincent się we mnie kocha?
       – A kto z nas nie wiedział? Tania, od sześciu lat jesteście prawie nierozłączni, oczywistym było, że Vin może poczuć do ciebie coś więcej. Choć mnie się wydaje, że on cię lubi od samego początku znajomości.
      Mój poziom zażenowania chyba nigdy nie był tak wysoki jak teraz.
      – Ej no, nie wstydź się. – Głos siostry prawie do mnie nie docierał. – Tylko pomyśl, czy chcesz pozwolić takiemu chłopakowi zniknąć, kiedy inna laska się nim zainteresuje. A teraz się pożegnajmy, bo Liz zaraz się pewnie przebudzi. Trzymaj się ciepło siostruniu.
      Kiwnęłam głową.
      – A ty wydaj na świat mojego siostrzeńca w terminie i bez problemów. Kocham was!
      – My ciebie też. Pa!
      Jej twarz zniknęła z ekranu, a mnie w głowie pojawiły się pewne myśli i to nimi chciałam się podzielić dzisiaj na blogu.

      Jak powinno się reagować, kiedy ktoś daje nam znać, że trzymamy w rękach jego serce i możemy z nim zrobić, co tylko chcemy? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, przez to od kilku ostatnich tygodni czuję się niepewnie w relacji z pewną osobą, ale nie jest to niekomfortowe. Raczej niezrozumiałe. Ale przy tym przyjemne.
     Gdybyśmy wiedzieli, jak radzić sobie z każdym sercem, jakie pojawi się na drodze naszego życia, może wiele relacji wyglądałoby zupełnie inaczej. A może i nie. Co jest jednak ważne? By kogoś, kto oddał nam serce w swoje ręce, nie zawieść, nie zranić, nie zniszczyć. Mógł to zrobić nieświadomie, ale jeśli do tego doszło, zróbmy wszystko, by nadal czuł się człowiekiem ważnym, nawet jeśli go nie odwzajemniamy i owe serce chcemy mu zwrócić. 
     Tego ci życzę – nie depcz serce, które ktoś ci ofiaruje, bo po czymś takim ono nie będzie takie, jak było. A niszczenie drugiego człowieka nigdy nie będzie niczym dobrym. 

     Kiedy skończyłam pracę nad stroną, odeszłam od laptopa i nasłuchiwałam przez chwilę, by zorientować się, ilu znajomych wpadło oglądać mecz Realu z Romą w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Wśród nich usłyszałam głos koleżanki, która radośnie pytała o coś Vincenta.
      Musiał być gdzieś blisko, bo słyszałam go dość wyraźnie.
      – Wybacz, ale tam zabieram niedługo kogoś innego na małe świętowanie. Może kiedyś indziej. – Zapukał do moich drzwi, od razu mu otworzyłam i dojrzałam jego niezadowoloną minę. – Na przykład nigdy.
      – O co ci teraz poszło? – zapytałam, unosząc dłoń i odgarniając mu znad czoła kosmyk włosów, który chciał go zaatakować.
       – Właśnie po raz kolejny zaprosiła mnie na randkę.
       – I znowu ją odrzuciłeś.
      – Bo akurat w proponowane miejsce chciałbym zabrać kogoś innego.
     Moje serce dostało małe skrzydełka, prawie zaczęło przez to latać.
     – Ciekawe, kogo. – Uwielbiałam tę burzę w jego oczach. – I czy najbliższa sobota ci pasuje, bo ta osoba chętnie by się gdzieś wybrała.
      Uśmiech na twarzy przyjaciela również działa na mnie w inny, głębszy sposób.
      – W takim razie jestem z tą osobą umówiony i teraz nie powiedzą mi, że coś kłamię. – Chwycił palcami za moją dłoń. – Gotowa na oglądanie kolejnego meczu?
     Flirt nigdy nie był moją dobrą stroną, ale ostatnio przychodził mi sam z siebie i nawet dobrze nim operowalam.
      – Tylko jeśli będę mogła siedzieć obok ciebie.
Moja dłoń wpasowała się w jego.
      – No to chodźmy.
      Znowu czułam na sobie spojrzenie zazdrosnej koleżanki, ale zupełnie mi ono nie przeszkadzało. To ja miałam w dłoni serce Vincenta i ani myślałam, by je oddawać czy niszczyć. Jego serce było dla mnie skarbem. I ja chciałam dać mu moje, by go strzegł.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Hope Land of Grafic