Kiedy ruszasz w nieznane...
Nie przepadałam za bardzo dużymi miastami, gdzie ludzi było tak wiele jak mrówek w mrowisku, ale nauczyłam się w nich żyć i korzystać z tego, co sobą dają. Kolejna w życiu przejażdżka metrem nie była tak fascynująca jak pierwsza (tę moglam przyrównać do pierwszego lotu, który odbyłam, dzieckiem będąc), bo była taka, jak pociagiem, tyle że krótsza. O wiele bardziej fascynujące było dla mnie to, że w połowie tygodnia Vincent wyrwał mnie z naszego miasta do Londynu, by spędzić tutaj nasz pierwszy oficjalnie wspólny, krótki urlop.
Bałam się tego, a jednocześnie byłam tym całym wypadem podekscytowana. Tylko my we dwoje. To sprawiało, że kotłowały się we mnie sprzeczne uczucia. Starając się nad nimi zapanować, chyba za mocno ścisnęłam dłoń mężczyzny, bo niespodziewanie usłyszałam tuż przy uchu jego głos.
- Wiesz, że to boli, prawda?
- Przepraszam. Ja tylko... Trochę się denerwuję.
Nie pozwolił mi zabrać dłoni, splótł nasze palce.
- Nie masz czego. Przy mnie nic złego ci się nie stanie, a ja też nie myślę o tym, by cię skrzywdzić. - Jego ciepłe wargi na moim policzku dodały mi otuchy.
- Dziękuję.
Nie każdy z nas jest zwolennikiem zmian. Nie każdy z nas lubi też doświadczać czegoś nowego - strach przed nieznanym może nas bardzo zablokować i doprowadzić do tego, że nawet nie spróbujemy. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, nie należy jednak później winić kogoś innego, że nawet się nie spróbowało, choć mogło po tym nastąpić coś rewelacyjnego.
Sama podchodzę z dystansem do tego, co dla mnie nieznane. Nie jestem radosna na samą myśl o poznaniu nowej osoby czy zmianie miejsca zamieszkania - przy wyjeździe na studia miałam ogromny problem, by się w ogóle zmierzyć z taką zmianą - ale już wiem, że czasami pójście w nieznane może przynieść ze sobą coś niesamowitego. Właśnie jestem w trakcie wchodzenia w coś nowego, co mi wychodzi, bo nie robię tego sama. I chyba w tym tkwi cała magia.
Życzę ci, byś czasem umiał wyjść ze swojej strefy komfortu i ruszył w nieznane; może to, co się wydarzy, zmieni coś na lepsze?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz