Zawsze wydawało mi się, że należę do istot - człowiek to naprawdę za wiele powiedziane - których nie da się tak łatwo czymś zaskoczyć. Raczej to ja mogłem zaskoczyć innych. To dlatego czułem się dziwnie, kiedy ja dostrzegłem. A raczej myślałem, że to ona, moja nocna mara, właśnie pojawiła się w prawdziwym świecie. To musiało być niemożliwe, przecież istniała jedynie w mojej wyobraźni.
A jednak była tu. Stała obok jednego z drzew na placu przed głównym budynkiem kampusu, zwrócona plecami do mnie, i to było wszystko, co widziałem, że robi. Na jednym z ramion zawiesiła ciemną torbę z postaciami z anime na klapie, która dobrze pasowała do jej czarnego płaszcza. Wokół niej roztaczała się aura tajemniczości. Ze swojego punktu, gdzie stałem i czekałem na swoją dziewczynę, widziałem, że nikt nie zbliża się do właścicielki czarnego płaszcza, nikt z nią nie rozmawia.
Czyżby z mojej sennej mary stała się zjawą w świetle dnia?
Przypatrywałem się jej tak uważnie, że nie spostrzegłem, kiedy zbliżyła się do mnie Amelien. Właśnie skończyła ostatnie zajęcia, zapinała kurtkę pod brodę i była prawie że gotowa, by razem ze mną wrócić do szkoły Posłańców Życia.
- Cześć. - Przystanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. - Na co tak patrzysz?
Spojrzałem na nią, po czym dość szybko wróciłem wzrokiem w stronę tajemniczej dziewczyny. Nie było jej już jednak za drzewem.
Zmarszczyłem czoło.
- Na nic - odpowiedziałem i chwyciłem za dłoń partnerki. - Chodźmy, nie chcę tutaj zamarznąć.
Opuściliśmy teren uniwersytetu i ruszyliśmy w stronę niewielkiego parku nieopodal, a mnie nie dawało spokoju to, że widziałem tę dziewczynę jak żywą, choć chyba nie powinno taka być.
Próbowałem przekonać siebie, że było to tylko przewidzenie, ale wtedy niechcący potrąciłem kogoś na chodniku.
- Przepraszam.
- Nie szkodzi. - Słowa odpowiedzi wydały się takie znajome.
Minąwszy ludzi na chodniku, ciągnięty przez Am, obróciłem się przez ramię i aż wstrzymałem oddech. To była ona! To te tajemniczą dziewczynę potrąciłem! Mało tego, obok niej stała ciemnowłosa kobieta o południowoeuropejskiej urodzie i wysoki blondyn, który gromił mnie wzrokiem. Przecież to byli bohaterowie jej opowiadania!
Moje serce biło jak szalone, myśli biegły niczym w galopie, a żadne wyjaśnienie przychodzące do głowy nie było na tyle logiczne, by stanowić satysfakcjonującą odpowiedź.
Partnerka dostrzegła, że coś ze mną nie tak, bo zatrzymała się raptownie i przystanęła przede mną, patrząc mi prosto w oczy.
- Ruiz, co jest? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
Jak miałem jej to wytłumaczyć tak, by nagle nie miała mnie za wariata? Znała mnie jak nikt ze wszelkich istot i kochała, za co sam kochałem ją jeszcze bardziej, ale nie zawsze czułem się na tyle pewnie, by dzielić się z nią każdą moją myślą. Jak teraz na przykład.
Wyczuła moje wątpliwości, uśmiechnęła się tylko i zmniejszyła dzielącą nas przestrzeń.
- Widziałeś ją, prawda? Tę dziewczynę ze swojego snu... To była ona.
Ostatnie zdanie było stwierdzeniem, nie pytaniem. Skoro wiedziała, jak mogłem wygrzebać się z tej sytuacji.
- Tak - odpowiedziałem cicho, na co Amelien wtuliła się we mnie niczym w ciepły grzejnik. - Co ty robisz?
- Jestem. Tyle chyba ci wystarczy, by nie zwariować z powodu jakieś mary lub zjawy, prawda?
Znała mnie jak nikt inny i jak nikt inny umiała pocieszać. Szybko zapomniałem o tym, kogo widziałem. Dopiero we śnie musiałem się tłumaczyć.
Ale i to było do zniesienia, bo Amelien spała tuż obok. Tajemnicza dziewczyna nie miała dostępu tam, gdzie moja dziewczyna - do mojej duszy. A to o nią mogły toczyć się walki; serce było innym światem i mogło kochać dwie osoby: na jawie i we śnie. Dopóki ktoś tego nie zniszczy.
Ale i to było do zniesienia, bo Amelien spała tuż obok. Tajemnicza dziewczyna nie miała dostępu tam, gdzie moja dziewczyna - do mojej duszy. A to o nią mogły toczyć się walki; serce było innym światem i mogło kochać dwie osoby: na jawie i we śnie. Dopóki ktoś tego nie zniszczy.
Dobra, spłoniłam się. Ruiz, wybacz, że przyprawiłam Cię niemal o zawał. To nie było moim zamiarem. I będę się teraz szczerzyć jak głupia do ekranu. Dziękuję Ci, Cleo <3
OdpowiedzUsuń