Zbiór opowiadań przeróżnych, które łączy jedynie to, że są jednostrzałowcami nie wchodzącymi w skład cyklu. Zbyt duża liczba zakładek w końcu by mnie załamała.
Miłej lektury!
Miłej lektury!
Premiera na WMC: 6 grudnia 2015 r.
Znowu tu jest. Przyszła o tej samej porze. Zajęła to samo miejsce przy tym samym oknie. Bordowe włosy opadają falami na jej ramiona. Patrzy przez okno, brązowe oczy śledzą ludzi na zewnątrz. Na stoliku przed nią leży książka. Zza kontuaru nie potrafię dojrzeć jej tytułu, ale na pewno jest to inna powieść niż ostatnim razem. Inna okładka. Po raz kolejny zamówiła herbatę, tym razem zdecydowała się na białą z malinami. Ilekroć przyjdzie, wybiera ten liściasty napój, po kolei wypróbowuje wszystkie, jakie mamy. Nie wiem, czy sprawdza je i na kartkach w zeszycie, który ze sobą nosi, zapisuje swoje odczucia i później pisze ich recenzje na blogu, ale intryguje mnie to. Mam dobry punkt obserwacyjny, ale nie mogę cały czas na nią patrzeć, bo wzbudzę podejrzenie, a poza tym jestem tu w pracy, muszę obsługiwać kolejnych klientów. Ale i tak co jakiś czas na nią zerkam.
Wesołej jazdy!
Premiera na WMC: 24 grudnia 2015 r.
Przy końcu wysepki dostrzegam samochód zgadzający się z opisem, który Krzysiek - znaleziony trzy dni temu na Facebooku - podał mi w prywatnej wiadomości. Czyżby już był? Lepiej dla mnie. Zarzucam torbę na ramię i przedzierając się przez grupę rozgadanych gimnazjalistek perorujących o świątecznych prezentach, podchodzę bliżej. Ktoś się przy nim kręci, nie wiem, czy to Krzysiek, bo nie ma zdjęcia profilowego, ale skoro samochód się zgadza, to musi być on.
- Cześć - odzywam się, starając nie zgrzytać przy tym zębami. - Dobrze, że już jesteś.
Patrzy na mnie chłodne spojrzenie szarych oczu, jasne włosy wilgotnieją pod wpływem padającego w dalszym ciągu śniegu.
- Cześć. - Ma niski, męski głos pasujący do dziennikarza sportowego komentującego mecze piłki nożnej. - Też się cieszę, że jestem.
Buc, myślę sobie, ale nic nie odpowiadam. Z doświadczenia wiem, że warto być uprzejmym dla swojego kierowcy, inaczej może - broń Boże! - żądać pieniędzy za mandat z fotoradaru. Nie chcę przechodzić przez to jeszcze raz.
Rok Królika
Premiera na WMC: 4 stycznia 2016 r.
Lubiłam styczeń. Przynajmniej jeden jego dzień, który pozwalał mi naładować akumulatory na przeżycie całego miesiąca. Dzień moich urodzin. W tym roku były to szczególne, bo szesnaste, a jak wiadomo, w Stanach obchodzimy je z pompą. Z pompą, której ja nie kupiłam. Nie robiłam żadnego przyjęcia, bo był to pierwszy dzień tygodnia. Nie planowałam nic na weekend z kilku powodów. Po pierwsze, nie znałam odpowiedniego lokalu, by to uczynić, a nie chciałam wystawiać domu na spalenie. Po drugie, grono osób, które mogłabym zaprosić, było tak mizernie niewielkie (nie wliczałam w to członków rodziny, oni wpadali bez zapowiedzi sami z wielkim tortem czekoladowym, któremu nie mogłam się oprzeć, a który bez wątpienia szedł mi w tyłek), że wolałam nie robić z siebie pośmiewiska większego, niż byłam w oczach rówieśników. I po trzecie, nie byłam osobą, która dobrze się bawi na jakichkolwiek imprezach. Nawet na weselu ciotki zachowywałam się tak, jakbym była na stypie. Te argumenty wystarczyły, by rodzice nie suszyli mi głowy. Obiecali za to mojej siostrze, że wyrządzą jej najlepsze przyjęcie szesnastkowe, jakie tylko widziało nasze miasto. Pocieszałam się tym, że będę wtedy w college'u i niekoniecznie przyjadę oglądać ten istny dramat.
Miłosna propaganda
Premiera na WMC: 14 lutego 2016 r.
Obserwowałam innych spacerowiczów, których o tej porze nie było wielu. Próbowałam doszukać się w nich oznak zakochania, entuzjazmu związanego ze zbliżającym się świętem. Na próżno. Posłuchanie Theo nie było zbyt dobrym pomysłem, w głowie nadal miałam całkowitą pustkę. Co mogłam znaleźć w świecie, gdzie czerwone serca zaginęły? Z cichym westchnieniem opadłam na ławkę przy jednej z bocznych ścieżek, zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do słońca. To pierwsze tak ciepłe promienie tego roku. Śnieg, który przez wiele tygodni utrudniał nam życie w towarzystwie potężnego wiatru, zniknął wraz z początkiem miesiąca. Nie zniknął za to chłód, więc siedzenie na ławce można było odebrać jako próbę zachorowania. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, gdy wyczuwając czyjąś obecność, otwarłam oczy i natrafiłam na zatroskane spojrzenie starszej pani trzymającej pod ramię równie sędziwego mężczyznę. Nie wiedząc, jak długo mi się przyglądali, spłonęłam lekki rumieńcem zażenowania.
Don't leave me now
Premiera na WMC: 2 marca 2016 r.
Dziewczyna opuszczała właśnie teren szkoły. Szła zamyślona, wpatrywała się w chodnik przed sobą i gorączkowo próbowała coś zrozumieć. Szukała wytłumaczenia dla tego, co kilka godzin wcześniej uczynił jej kolega. Jego zachowanie było dziwne, w ogóle nie pasowało do tego, które pokazywał jej przez ostatnich kilka miesięcy, kiedy to ich relacja ze znajomości jedynie z widzenia weszła na wyższy stopień, a oni zaczęli ze sobą rozmawiać. Bójka w szkolnej stołówce była odpowiednią chwilą do bliższego poznania i rozpoczęcia przyjaźni, ale dzisiejsza sytuacja stawiała to pod znakiem zapytanie. Przyjaciel nie reaguje nagłym dystansem na jedną głupią wróżbę przepowiedzianą przez wybraną specjalnie na szkolny festiwal amatorkę lubującą się w magii. Przecież to czysta brednia, wyssana z palca teoria. Jak mógł w nią uwierzyć? Przecież jest na to za inteligentny.
Por mil años más
Premiera na WMC: 1 maja 2016 r.
- Tak, jestem.
Diabłu mówię: Dobranoc!
Premiera na WMC: 20 czerwca 2016 r.
Premiera na WMC: 4 stycznia 2016 r.
Lubiłam styczeń. Przynajmniej jeden jego dzień, który pozwalał mi naładować akumulatory na przeżycie całego miesiąca. Dzień moich urodzin. W tym roku były to szczególne, bo szesnaste, a jak wiadomo, w Stanach obchodzimy je z pompą. Z pompą, której ja nie kupiłam. Nie robiłam żadnego przyjęcia, bo był to pierwszy dzień tygodnia. Nie planowałam nic na weekend z kilku powodów. Po pierwsze, nie znałam odpowiedniego lokalu, by to uczynić, a nie chciałam wystawiać domu na spalenie. Po drugie, grono osób, które mogłabym zaprosić, było tak mizernie niewielkie (nie wliczałam w to członków rodziny, oni wpadali bez zapowiedzi sami z wielkim tortem czekoladowym, któremu nie mogłam się oprzeć, a który bez wątpienia szedł mi w tyłek), że wolałam nie robić z siebie pośmiewiska większego, niż byłam w oczach rówieśników. I po trzecie, nie byłam osobą, która dobrze się bawi na jakichkolwiek imprezach. Nawet na weselu ciotki zachowywałam się tak, jakbym była na stypie. Te argumenty wystarczyły, by rodzice nie suszyli mi głowy. Obiecali za to mojej siostrze, że wyrządzą jej najlepsze przyjęcie szesnastkowe, jakie tylko widziało nasze miasto. Pocieszałam się tym, że będę wtedy w college'u i niekoniecznie przyjadę oglądać ten istny dramat.
Miłosna propaganda
Premiera na WMC: 14 lutego 2016 r.
Obserwowałam innych spacerowiczów, których o tej porze nie było wielu. Próbowałam doszukać się w nich oznak zakochania, entuzjazmu związanego ze zbliżającym się świętem. Na próżno. Posłuchanie Theo nie było zbyt dobrym pomysłem, w głowie nadal miałam całkowitą pustkę. Co mogłam znaleźć w świecie, gdzie czerwone serca zaginęły? Z cichym westchnieniem opadłam na ławkę przy jednej z bocznych ścieżek, zamknęłam oczy i wystawiłam twarz do słońca. To pierwsze tak ciepłe promienie tego roku. Śnieg, który przez wiele tygodni utrudniał nam życie w towarzystwie potężnego wiatru, zniknął wraz z początkiem miesiąca. Nie zniknął za to chłód, więc siedzenie na ławce można było odebrać jako próbę zachorowania. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie, gdy wyczuwając czyjąś obecność, otwarłam oczy i natrafiłam na zatroskane spojrzenie starszej pani trzymającej pod ramię równie sędziwego mężczyznę. Nie wiedząc, jak długo mi się przyglądali, spłonęłam lekki rumieńcem zażenowania.
Don't leave me now
Premiera na WMC: 2 marca 2016 r.
Dziewczyna opuszczała właśnie teren szkoły. Szła zamyślona, wpatrywała się w chodnik przed sobą i gorączkowo próbowała coś zrozumieć. Szukała wytłumaczenia dla tego, co kilka godzin wcześniej uczynił jej kolega. Jego zachowanie było dziwne, w ogóle nie pasowało do tego, które pokazywał jej przez ostatnich kilka miesięcy, kiedy to ich relacja ze znajomości jedynie z widzenia weszła na wyższy stopień, a oni zaczęli ze sobą rozmawiać. Bójka w szkolnej stołówce była odpowiednią chwilą do bliższego poznania i rozpoczęcia przyjaźni, ale dzisiejsza sytuacja stawiała to pod znakiem zapytanie. Przyjaciel nie reaguje nagłym dystansem na jedną głupią wróżbę przepowiedzianą przez wybraną specjalnie na szkolny festiwal amatorkę lubującą się w magii. Przecież to czysta brednia, wyssana z palca teoria. Jak mógł w nią uwierzyć? Przecież jest na to za inteligentny.
Por mil años más
Premiera na WMC: 1 maja 2016 r.
Pognała w stronę schodów. Chyba po raz pierwszy w życiu nie była zadowolona z tego, że nie zechciała pokoju obok kuchni, nie musiałaby się teraz tak męczyć. Dopadła drzwi, szarpnęła nimi i nie dbając o to, że nimi trzaśnie, zaczęła przetrząsać swoje cztery ściany w poszukiwaniu telefonu. Czuła coraz większy niepokój, a widziane kilka minut wcześniej obrazy przewijały się przed jej oczami od nowa i od nowa. Starała się wyrzucić je z głowy, ale z marnym skutkiem.
Kiedy w jej ręce wpadło szukane urządzenie, usiadła na łóżku i niecierpliwie wystukała numer. Przytknęła telefon do ucha i czekała, obgryzając paznokieć - nie udało jej się wyzbyć tego nawyku, choć bardzo się starała. Najwidoczniej jej język przyzwyczaił się już do gorzkiego smaku bezbarwnego lakieru.
Sygnał w słuchawce przyniósł jej w pewien sposób ulgę, by za chwilę spotęgować niepokoju. Dopóki nie odbierze, nie powinna się cieszyć. Nie może.
- Halo? - odezwał się głos, który chciała usłyszeć. - Becca?
Uniosła dłoń do ust, w jej oczach zalśniły łzy.
- Jesteś tam? - Męski głos był nie do pomylenia z żadnym innym. - Jesteś?
Zaczęła kiwać głową, choć dobrze wiedziała, że jej rozmówca tego nie zobaczy.
Diabłu mówię: Dobranoc!
Premiera na WMC: 20 czerwca 2016 r.
Wokół mnie wiatr rozpoczął swój taniec. Liście drżały, gdzieś niedaleko upadł kamień, zamiauczał kot, a za sobą poczułam czyjąś obecność. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kto kryje się kilka kroków ode mnie. Wszędzie rozpoznałabym ten zapach stęchlizny i popiołu.
Westchnęłam.
- Długo masz tak zamiar podsłuchiwać? - zapytałam, a wiatr poniósł mój głos w odpowiednim kierunku. - Czy może znowu będziesz się śmiał, aż się nie popłaczesz?
Latarnie w promieniu kilkuset metrów przestały działać. Westchnęłam ponownie. Nie rozumiałam, dlaczego za każdym razem, kiedy upadły anioł się pojawia, musiał pozbywać się światła.