— 사랑해 —
Przez
okno padały do kuchni promienie popołudniowego słońca. Z radia
płynęła właśnie piosenka będącej obecnie na topie gwiazdy
muzyki pop, kiedy posłyszałem również dźwięk przekręcanego w
drzwiach klucza. Był to dla mnie znak, by nastawić wodę na kawę i
podgrzać ugotowaną wczorajszego dnia zupę.
Byłem w trakcie stawiania garnka na palnik, gdy w pomieszczeniu zjawiła się kobieta, na którą czekałem.
— Cześć — oznajmiła. — Już jestem.
— Witaj w domu.
Niezmiennie cieszyło mnie, choć stan ten trwał od prawie pół roku, że mogę uraczyć ją tymi słowami. Dawniej uwielbiałem wieść życie samotnika w wynajmowanym mieszkaniu, teraz nie wyobrażałem sobie, bym miał być jedynym domownikiem.
— Kupiłam! — oznajmiła moja partnerka i wyciągnęła z torby karton z ciastem, a ja roześmiałem się.
— Naprawdę ci się udało.
— Przecież mówiłam, że da się je kupić o tej porze ze świeżymi truskawkami, to ty nie chciałeś w to wierzyć.
— Przyznaję się i chylę czoła w geście podziwu.
Rzeczywiście się jej skłoniłem, na co kobieta przytuliła się do mnie.
— To był długi dzień.
— Ale teraz będzie już tylko przyjemny.
— Na żaden inny nie liczę.
Poszła się przebrać, gdy ja w tym czasie zająłem się ponownie obiadem i kawą. Kilka minut później siedzieliśmy przy stole, jedliśmy, a ja słuchałem uważnie, gdy relacjonowała mi, co wydarzyło się w pracy.
— Prawie rzuciła się na mnie z pazurami. — Pod wpływem emocji jej twarz nabrała rumieńców. — Ale wiesz, jak jest, pracownik socjalny musi zachować spokój i wciąż tłumaczyć uprzejmie, że nie, ta ulga pani nie przysługuje, bo pani nie pracuje, a jeżeli jednak znalazła pani pracę, to trzeba przynieść dokumenty, które pozwolą zakończyć pani rolę beneficjenta pakietu socjalnego. Nie wiem, czy nawet pięć razy nie mówiłam jej tego samego, poczułam się jak zdarta płyta.
— Ciosy z lekcji boksu nie były dzisiaj potrzebne?
— Nie, za to wsparcie ochroniarza tak, bo jednak zaczęło się robić niebezpiecznie, a potem policji. Dlatego jestem dzisiaj później niż zwykle.
— Powinni docenić twój trud i dać ci jakąś premię.
— Marzenie ściętej głowy.
Przez chwilę jedliśmy w milczeniu.
— A jak minął twój dzień?
Była ciekawa, choć w moim przypadku akurat było zdecydowanie spokojniej — wykonywany zawód księgowego ogólnie był mniej stresujący pod względem kontaktu z klientem — dlatego opowiedziałem o wnioskach, jakie tego dnia klepałem. Z początku mnie słuchała, ale dostrzegłem, że partnerka odpłynęła gdzieś myślami.
— Rosamund, wszystko gra?
Spojrzała na mnie, a jej brązowe oczy pełne były iskierek. Uśmiechnęła się do mnie.
— Powinniśmy wziąć ślub?
Akurat oczekując na odpowiedź, chciałem upić kawę, zakrztusiłem się nią. Rosamund wstała, by poklepać mnie po plecach, po czym nalała mi do szklanki wody, którą przyjąłem z wdzięcznością.
Potrzebowałem chwili, by dojść do siebie, partnerka cierpliwie czekała.
— Słucham?
Byłem w trakcie stawiania garnka na palnik, gdy w pomieszczeniu zjawiła się kobieta, na którą czekałem.
— Cześć — oznajmiła. — Już jestem.
— Witaj w domu.
Niezmiennie cieszyło mnie, choć stan ten trwał od prawie pół roku, że mogę uraczyć ją tymi słowami. Dawniej uwielbiałem wieść życie samotnika w wynajmowanym mieszkaniu, teraz nie wyobrażałem sobie, bym miał być jedynym domownikiem.
— Kupiłam! — oznajmiła moja partnerka i wyciągnęła z torby karton z ciastem, a ja roześmiałem się.
— Naprawdę ci się udało.
— Przecież mówiłam, że da się je kupić o tej porze ze świeżymi truskawkami, to ty nie chciałeś w to wierzyć.
— Przyznaję się i chylę czoła w geście podziwu.
Rzeczywiście się jej skłoniłem, na co kobieta przytuliła się do mnie.
— To był długi dzień.
— Ale teraz będzie już tylko przyjemny.
— Na żaden inny nie liczę.
Poszła się przebrać, gdy ja w tym czasie zająłem się ponownie obiadem i kawą. Kilka minut później siedzieliśmy przy stole, jedliśmy, a ja słuchałem uważnie, gdy relacjonowała mi, co wydarzyło się w pracy.
— Prawie rzuciła się na mnie z pazurami. — Pod wpływem emocji jej twarz nabrała rumieńców. — Ale wiesz, jak jest, pracownik socjalny musi zachować spokój i wciąż tłumaczyć uprzejmie, że nie, ta ulga pani nie przysługuje, bo pani nie pracuje, a jeżeli jednak znalazła pani pracę, to trzeba przynieść dokumenty, które pozwolą zakończyć pani rolę beneficjenta pakietu socjalnego. Nie wiem, czy nawet pięć razy nie mówiłam jej tego samego, poczułam się jak zdarta płyta.
— Ciosy z lekcji boksu nie były dzisiaj potrzebne?
— Nie, za to wsparcie ochroniarza tak, bo jednak zaczęło się robić niebezpiecznie, a potem policji. Dlatego jestem dzisiaj później niż zwykle.
— Powinni docenić twój trud i dać ci jakąś premię.
— Marzenie ściętej głowy.
Przez chwilę jedliśmy w milczeniu.
— A jak minął twój dzień?
Była ciekawa, choć w moim przypadku akurat było zdecydowanie spokojniej — wykonywany zawód księgowego ogólnie był mniej stresujący pod względem kontaktu z klientem — dlatego opowiedziałem o wnioskach, jakie tego dnia klepałem. Z początku mnie słuchała, ale dostrzegłem, że partnerka odpłynęła gdzieś myślami.
— Rosamund, wszystko gra?
Spojrzała na mnie, a jej brązowe oczy pełne były iskierek. Uśmiechnęła się do mnie.
— Powinniśmy wziąć ślub?
Akurat oczekując na odpowiedź, chciałem upić kawę, zakrztusiłem się nią. Rosamund wstała, by poklepać mnie po plecach, po czym nalała mi do szklanki wody, którą przyjąłem z wdzięcznością.
Potrzebowałem chwili, by dojść do siebie, partnerka cierpliwie czekała.
— Słucham?
Mogłem
się przesłyszeć, dlatego chciałem, by powtórzyła, bym nie miał
żadnych wątpliwości.
— Powinniśmy się pobrać?
Na chwilę serce przestało mi bić, po czym ruszyło z kopyta. Uśmiechnąłem się.
— Wiesz, że znowu mi to robisz, prawda?
— Niby co takiego?
Wstałem z miejsca i okrążyłem stół, by znaleźć się przed osobą, którą ukochałem najbardziej na tym świecie, i przykucnąłem przed nią.
— To samo zrobiłaś mi na studiach, gdy po pierwszym wyjściu we dwójkę do kina zapytałem, czy będziesz moją dziewczyną. Powiedziałaś, że nie, a tydzień później zapytałaś: „powinniśmy zostać parą”? To samo było, gdy zaproponowałem wspólne mieszkanie. Odmówiłaś, a tydzień później wysnułaś taki pomysł.
Kobieta zmarszczyła czoło.
— Tym razem nie oświadczyłeś się, więc mam pierwszeństwo.
Mój uśmiech rozszerzył się.
— Poczekaj chwilę.
Może i pozostawiłem ją zaskoczoną i w zdziwieniu, ale nie mogłem zmarnować ani chwili. Ruszyłem do pokoju, który w dniach narzuconego przez pracodawcę home office’u robił za mój gabinet, i z szuflady biurka wyciągnąłem pudełeczko. Czując jego ciężar — przyjemną wagę — wróciłem do kuchni. Rosamund wstała i patrzyła na mnie uważnie, gdy pokonałem dzielącą nas odległość i uklęknąłem przed nią, by w naszym małym świecie zadać jej najważniejsze pytanie.
Otworzyłem pudełeczko, by mogła dostrzec pierścionek, który moim zdaniem najbardziej do niej pasował — srebrny i gruby niczym obrączka z wyodrębnionym w materiale błękitnym oczkiem.
— Wyjdziesz za mnie?
Gdy inni afiszowali się zaręczynami na plaży o wschodzie słońca, w górach po dotarciu na szczyt czy podczas uroczystej kolacji, ja nie chciałem szumu i wiedziałem, że ukochana też tego nie chce. Nasze mieszkanie stanowiło idealne miejsce, bo to tu działo się nasze codzienne życie. Tak nam się to podobało, nie potrzebowaliśmy działać zgodnie z obowiązującymi trendami.
Ze swojej pozycji zdołałem dojrzeć łzy w oczach Rosamund. Gdyby w tej chwili mi odmówiła… Nawet nie myślałem, co bym wówczas zrobił. Nie brałem po prostu pod uwagę, że mogłoby tak być.
— Tak.
Nie umiałem powstrzymać szerokiego uśmiechu, kiedy wkładałem pierścionek na palec ukochanej, a potem przyciągnąłem do siebie, żeby mocno ją przytulić.
— Kocham cię — wyszeptałem do jej ucha i poczułem, że się uśmiecha.
— Wiem — odpowiedziała niczym księżniczka Leia, choć nie miała takiej fryzury jak ona. — Dziękuję. — Teraz brzmiała jak Holly ze „Śniadania u Tiffany'ego". Doskonale wie, kiedy cytować moje ulubione filmy. — Ja ciebie też.
Powinienem być szczery — zakochałem się w tej kobiecie podczas naszego pierwszego spotkania, gdy zderzyliśmy się w drzwiach do sali wykładowej. Już wtedy wiedziałem, że jest tą jedyną i pełni szczęścia zaznam tylko, gdy będę mógł z nią być.
Ostatnie spędzone wspólnie lata udowodniły mi, że moje wrażenie było trafne. Teraz mieliśmy być razem już do końca naszego życia.
Każdego dnia budzić się obok siebie, spędzać we dwójkę czas, założyć własną rodzinę — tego życzyłem wszystkim ludziom. Bo na takie szczęście zasługujemy.
— Powinniśmy się pobrać?
Na chwilę serce przestało mi bić, po czym ruszyło z kopyta. Uśmiechnąłem się.
— Wiesz, że znowu mi to robisz, prawda?
— Niby co takiego?
Wstałem z miejsca i okrążyłem stół, by znaleźć się przed osobą, którą ukochałem najbardziej na tym świecie, i przykucnąłem przed nią.
— To samo zrobiłaś mi na studiach, gdy po pierwszym wyjściu we dwójkę do kina zapytałem, czy będziesz moją dziewczyną. Powiedziałaś, że nie, a tydzień później zapytałaś: „powinniśmy zostać parą”? To samo było, gdy zaproponowałem wspólne mieszkanie. Odmówiłaś, a tydzień później wysnułaś taki pomysł.
Kobieta zmarszczyła czoło.
— Tym razem nie oświadczyłeś się, więc mam pierwszeństwo.
Mój uśmiech rozszerzył się.
— Poczekaj chwilę.
Może i pozostawiłem ją zaskoczoną i w zdziwieniu, ale nie mogłem zmarnować ani chwili. Ruszyłem do pokoju, który w dniach narzuconego przez pracodawcę home office’u robił za mój gabinet, i z szuflady biurka wyciągnąłem pudełeczko. Czując jego ciężar — przyjemną wagę — wróciłem do kuchni. Rosamund wstała i patrzyła na mnie uważnie, gdy pokonałem dzielącą nas odległość i uklęknąłem przed nią, by w naszym małym świecie zadać jej najważniejsze pytanie.
Otworzyłem pudełeczko, by mogła dostrzec pierścionek, który moim zdaniem najbardziej do niej pasował — srebrny i gruby niczym obrączka z wyodrębnionym w materiale błękitnym oczkiem.
— Wyjdziesz za mnie?
Gdy inni afiszowali się zaręczynami na plaży o wschodzie słońca, w górach po dotarciu na szczyt czy podczas uroczystej kolacji, ja nie chciałem szumu i wiedziałem, że ukochana też tego nie chce. Nasze mieszkanie stanowiło idealne miejsce, bo to tu działo się nasze codzienne życie. Tak nam się to podobało, nie potrzebowaliśmy działać zgodnie z obowiązującymi trendami.
Ze swojej pozycji zdołałem dojrzeć łzy w oczach Rosamund. Gdyby w tej chwili mi odmówiła… Nawet nie myślałem, co bym wówczas zrobił. Nie brałem po prostu pod uwagę, że mogłoby tak być.
— Tak.
Nie umiałem powstrzymać szerokiego uśmiechu, kiedy wkładałem pierścionek na palec ukochanej, a potem przyciągnąłem do siebie, żeby mocno ją przytulić.
— Kocham cię — wyszeptałem do jej ucha i poczułem, że się uśmiecha.
— Wiem — odpowiedziała niczym księżniczka Leia, choć nie miała takiej fryzury jak ona. — Dziękuję. — Teraz brzmiała jak Holly ze „Śniadania u Tiffany'ego". Doskonale wie, kiedy cytować moje ulubione filmy. — Ja ciebie też.
Powinienem być szczery — zakochałem się w tej kobiecie podczas naszego pierwszego spotkania, gdy zderzyliśmy się w drzwiach do sali wykładowej. Już wtedy wiedziałem, że jest tą jedyną i pełni szczęścia zaznam tylko, gdy będę mógł z nią być.
Ostatnie spędzone wspólnie lata udowodniły mi, że moje wrażenie było trafne. Teraz mieliśmy być razem już do końca naszego życia.
Każdego dnia budzić się obok siebie, spędzać we dwójkę czas, założyć własną rodzinę — tego życzyłem wszystkim ludziom. Bo na takie szczęście zasługujemy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz