środa, 7 stycznia 2015

30 Days Challenge. Day 1

   Cześć :) 

   Z 30-dniowym wyzwaniem spotkałam się na blogu lifestylowym ThingsInsideOfMe i postanowiłam się z nim zmierzyć. Jako, że dzisiaj 7 stycznia, a siódmy dzień miesiąca przeważnie mnie, jako swoją córkę, lubi, postanowiłam zacząć dzisiaj. Choć ostatnia noc była ciężka. Ech.
   Przez kolejne trzydzieści dni będę podejmowała wyzwanie z trzech dziedzin: książka, muzyka i film.
   Zaczynamy!
___________________________________

   DZIEŃ 1 

   Książka
   Najlepsza książka, jaką czytałeś przez ostatni rok.

   Przyznaję bez bicia - jest to książka "Na końcu tęczy" autorstwa Cecelii Ahern, którą ja przeczytałam pod jej filmowym tytułem "Love, Rosie". To właśnie obejrzane prawie rok temu zwiastuny do filmu sprawiły, że zechciałam przeczytać książkę.
   I nie zawiodłam się na jej lekturze.

   Rosie i Alex znają się od dziecka. Chodzą do tej samej szkoły, bawią się na takich samym imprezach, są najlepszymi przyjaciółmi. Ale wyjazd Alexa z rodzicami do bostonu, gdzie jego ojciec dostał pracę, może tę przyjaźń zniszczyć.
   Mimo wielu przeciwności, kontakt Rosie i Alexa nie urywa się.
   Przecież w końcu muszą zrozumieć, że nie łączy ich tylko przyjaźń.
   Tylko dlaczego dochodzą do tego latami?


   Pierwszą rzeczą, która mnie ujęła, to zapis treści. Nie mamy tu do czynienia ze zwykłą prozą, oj nie. Książka to zbiór listów, wiadomości na czacie, a także kilka esemesów. Wiele rzeczy czytelnik może odkryć poza wierszami. I dość szybko zacznie go irytować fakt, że widzi coś, co dla głównych bohaterów jest niewidzialne ;)
   Rosie i Alex. To bohaterowie, których lubi się już od pierwszych stron. Szalone dzieciaki, nastolatkowie, którzy zwierzają się sobie ze wszystkiego. Dorośli ludzie, którzy mają problemy jak inni. I to nie byle jakie. Pani Ahern bardzo dobrze pokazała walkę człowieka o jego dobre jutro. Problemy nie są po to, by wpędzały w depresję, ale po to, by nauczyć się radzić sobie ze wszystkim.
   Los rzuca Alex i Rosie prawie na koniec świata. Ona w Dublinie, on w Bostonie. A mimo tego nie zapominają o sobie, więź, która ich połączyła, jest wieczna, nie umiera śmiercią tragiczną, ale wciąż trzyma ich razem.

    Ta książka podbiła moje serce także dlatego, że nie jest zwykłym romansem. Jest pełna niespodzianek, ale też i dramatów, z którymi borykają się bohaterowie, nie tylko ci główni.
 
   Cieszę się, że po nią sięgnęłam, bo to naprawdę dobra pozycja. A dla fanek komedii romantycznych, które lubią śmiać się i płakać - pozycja obowiązkowa ;)

Zdjęcie pochodzi ze strony matras.pl


 

   Muzyka
   Twoja ulubiona piosenka


   Pytania o coś ulubionego zawsze są dla mnie problematyczne. A jeśli chodzi o muzykę - BARDZO problematyczne. Dlaczego? Jestem osobą, która nie słucha gatunków czy wykonawców, a poszczególne piosenki. W moim życiu spotkałam się z tyloma ciekawymi nutami, że jeszcze pół roku temu miałabym problem z wybraniem tej jednej, ulubionej, ale podczas pisania kolejnych rozdziałów najczęściej towarzyszyła mi jedna piosenka, którą ostatnio nawet scoverowałam. Ale o tym sza ;)


Well you only need the light when it's burning low
Only miss the sun when it starts to snow
Only know you love her when you let her go
Only know you've been high when you're feeling low
Only hate the road when you're missing home
Only know you love her when you let her go
And you let her go

   Miano mojej ulubionej piosenki zdobyła piosenka "Let her go" od Passenger. Co mnie w niej ujęło?
   Charakterystyczna linia muzyczna, która zdecydowanie wyróżnia ją na rynku muzycznym, który co chwila atakowany jest piosenka z muzyką zaczerpniętą od innych wykonawców.
   Tekst piosenki - nie jest banalny. Ba, jest o czymś! A przyznajmy szczerze, w dzisiejszych czasach znaleźć piosenkę o czymś nie jest tak łatwo, jak trzydzieści lat temu.
   No i brzmienie głosu Michaela nie należy do pospolitych ;)

   A teraz pewnie sobie tego posłucham :3

   Film
   Ulubiony film

   Od 11 lutego 2014 roku tytuł ten należy do produkcji niezależnej "Stuck in Love" (polski tytuł: "Bez miłości ani słowa"). Powstały w 2012 roku film ma zwartą fabułę i mimo tego, że dzieje się na kilku płaszczyznach, jest dobry w odbiorze.

   "Pisarz Bill Borgens (Greg Kinnear) stara się utrzymać rodzinę razem, po tym jak jego żona Erica (Jennifer Connelly) opuściła go dla młodszego mężczyzny. Zamiast pracować nad nową książką, obsesyjnie ją szpieguje. Tymczasem ich 16-letni syn Rusty (Nat Wolff) wpada w poważne kłopoty, zakochuje się i bierze udział w bójce. 19-letnia córka Sam (Lily Collins), oświadcza, że jej pierwsza książka zostanie opublikowana, lecz nie zamierza podzielić się tą wiadomością ze swoją matką, którą uważa za zdrajcę."

   Nie będę wspominać o tym, że Lily Collins jest aktorką, której ja wróżę wielką karierę i której jestem cichą fanką (zagrała Rosie Dunne we wspomnianym wyżej filmie "Love, Rosie"), a jej gra mnie się podoba. Ale wspomnę o tym, że "Stuck in Love" jest produkcją niezależną. Co to oznacza? Że film nie został wyprodukowany w studio w Hollywood. I bardzo dobrze. To chyba dzięki niemu tak dobrze mi się go oglądało.
   Film, w którym spotyka się nagrodzonego pisarza i jego rodzinę, w której dzieci także mają niemały talent pisarski, dla mnie, autorki kilku opowiadań, był istną skarbnicą motywacji, by nie porzucać swojego hobby, gdy po zakończeniu "Księżniczki ciemności" miałam wątpliwości, czy nie rzucić pisania. Obraz zwykłej rodziny, borykającej się z licznymi problemami, jest światem jak najbardziej możliwym. Pokazywanie problemów, które naprawdę istnieją w rzeczywistości, sprawia, że widz szybciej identyfikuje się z bohaterami, zaczyna im współczuć, wraz z nimi przeżywać dramaty.
   Z tego też filmu jest i mój ulubiony cytat: "Pisarz jest sumą swoich doświadczeń".
   
Dziękuję Joshowi Bonne za stworzenie takiego dzieła.

Plakat pochodzi ze strony filmweb.pl


   To tyle w dniu pierwszym :)
   Do jutra!



2 komentarze :

  1. Miło mi, że mój blog cię zainspirował :)
    "Love, Rosie" nie czytałam - szczerze mówiąc, dowiedziałam się o tej książce za sprawą filmu - ale mam ją w planach. O "Stuck in love" pierwszy raz słyszę, ale zapowiada się ciekawie. A piosenka fajna. :)
    Czekam na dzień drugi i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że blogi lifestylowe powinny inspirować innych. Tobie udało się ze mną ;)
      Książkę polecam jak najbardziej :3
      Również pozdrawiam :)
      A teraz biorę się za dzień drugi.

      Usuń

Hope Land of Grafic